Okoliczności ostatniego roku wymusiły na nas zwiększenie nakładów na kanapowo-salonowy tryb życia, wobec czego, odczuwając nieskrywaną tęsknotę za wolnym dostępem do kin i muzeów, postanowiliśmy odświeżyć zestawienie filmów związanych ze sztuką.
Z tej koncepcji zrodził się poniższy, subiektywny ranking sztuczno-filmowy, który nie uwzględnia wszystkich dostępnych i obejrzanych przez nas pozycji (a niektóre nawet celowo pomija) , ale stara się jak może. Postaramy się uzupełniać go na bieżąco.
CZŁOWIEK Z TATUAŻEM (1968)
Nasz ulubieniec. Perełka. Film opowiada o perypetiach nieco niestabilnego psychicznie handlarza dzieł sztuki, który na plecach byłego żołnierza francuskiej Legii Cudzoziemskiej przypadkiem odkrywa tatuaż wykonany przez Amadeo Modiglianiego. Nie zważając na jego właściciela (nawiasem mówiąc także nieco niestabilnego psychicznie), tudzież jego skórę, niemal natychmiast sprzedaje go Amerykanom. Jak można się domyśleć, ten doskonały pomysł ma jednak pewne wady, których pokonywanie prowadzi głównego bohatera do zdobycia bogactwa, choć może nie takiego, jakiego by się z początku spodziewał. Z punktu widzenia historii sztuki główną zaletą filmu nie jest tytułowy tatuaż (który miga tylko parokrotnie na akranie), ale piękna sceneria romantycznego, francuskiego zamku. No i oczywiście genialny Louis de Funès, który sprawia, że nie możemy dać mniej niż 9/10.

JAK UKRAŚĆ MILION DOLARÓW (1966)
Jak zwykle urocza Audrey Hepburn wciela się w rolę troskliwej i zaradnej córki genialnego
fałszerza i kolekcjonera sztuki, którego chronić musi (głównie przed nim samym) wykradając z paryskiego muzeum rzeźbę samego Celliniego (a przynajmniej jemu przypisywaną ?). Mocną stroną filmu, obok drylujących duszę każdego miłośnika sztuki tematów sensacji fałszerskich, są scenografia i kostiumy (Givenchy’ego!). Miło także ujrzeć u boku panny Hepburn Petera O’Toole, jednego z klasyków amanckiego kina, który częstuje nas, tak jak Audrey gibką kibicią, uwodzicielskim humorem i niewątpliwą klasą (choć jest, niestety, złodziejem 🙁 ). Takich filmów już nie ma. 9/10

AFERA THOMASA CROWNA (1999)
Nie jest może regułą światowej kinematografii, że remeake filmu jest bardziej interesujący od oryginału, ale w naszej ocenie w przypadku Afery Thomasa Crowna tak właśnie jest. Film opowiada historię genialnej kradzieży jednego z obrazów Moneta, a w zasadzie historię śledztwa po kradzieży, prowadzonego w zasadzie nie przez nowojorską policję (chociaż przez nią także), ale przez przedstawicielkę firmy ubezpieczeniowej muzeum (Rene Russo).
Oczywiście filmu by nie było, gdyby ze Szwajcarii przybyła byle raszpla, zatem
całość w gruncie rzeczy kręci się wokół romansu głównej bohaterki z obrzydliwie
bogatym Thomasem Crownem (Pierce Brosnan), głównym podejrzanym, któremu, jak można się domyśleć, także niczego nie brakuje. Historia sztuki jest tu właściwie tematem pobocznym, ale w każdym razie miło od czasu do czasu popatrzeć na pięknych i bogatych, prawda? Film w dobrym, starym stylu schyłku lat 90. Takich filmów (w naszej ocenie też już nie ma. Mocne 7 na 10.

DZIEWCZYNA Z PERŁĄ (2003)
Dziewczyna z perłą opowiada historię powstawania najpopularniejszego (bodaj?) dzieła Vermeera, oczywiście osnutą wokół uczuć głównych bohaterów – mistrza oraz jego modelki. Główną zaletą filmu jest bez wątpienia jego strona wizualna, której nie można wiele zarzucić. Kadry żywce wydarte realiom XVII-wiecznych Niderlandów, wnętrza domów, ubiory, wyposażenie, wszystko to stanowi ucztę dla oka. W tym sensie można powiedzieć, że jest to
film zdecydowanie bliższy historii sztuki od większości produkcji ocierających się o tę tematykę, gdzie ładne lub stare, tudzież cenne przedmioty stanowią tylko pretekst do opowiedzenia jakiejś historii. Piękna scenografia w znacznym stopniu rekompensuje grę aktorską głównych bohaterów (Colin Firth i Scarlett Johansson), którzy, mamy wrażenie, przez czas kręcenia filmu przechodzili przez jakiś niedowład mięśni mimicznych twarzy. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że ich relacja miała być subtelna, a romans zawoalowany, ale po jakimś czasie sztuczność ich skrępowania zaczyna być męcząca. Biorąc to pod uwagę dajemy filmowi 6/10 punktów.

TULIPANOWA GORĄCZKA (2017)
Film przypomina mocno Dziewczynę z Perłą, aczkolwiek został zdecydowanie lepiej zagrany. Trafniejszy jest chyba dobór aktorów, który dobrze czują się w swoich rolach, poza tym całość,
oprócz równie przepysznych scenerii, jest ciekawsza fabularnie i porusza interesujący problem spekulacji pozornie absurdalnym towarem. Podobał nam się także sposób ukazania moralnych dylematów bohaterów, zwłaszcza postać grana przez Christophera Waltza, która mając wszelkie powody do przedzierżgnięcia się w szwarccharakter rodem z Bękartów Wojny, ostatecznie okazuje się niezwykle wyrozumiała. Genialne kostiumy (kobaltowa suknia Alicii Vikander pozostaje w pamięci na długo) i wyborna scenografia. Tutaj zatem pozostawiamy 7/10 punktów.

KONESER (2013)
Trudno napisać coś o tym filmie bez spoliowania, wobec czego ograniczymy się do kilku uwag. Przede wszystkim jest to dzieło genialnego Giuseppe Tornatore, film dobrze zagrany i ciekawy fabularnie, choć równocześnie bolesny, ponieważ utożsamiając się z głównym bohaterem kończymy seans z mocnym moralnym kacem. No ale cóż, świat historii sztuki czasem bywa brutalny, zwłaszcza gdy pomyli się uczucia z interesem, że tak enigmatycznie zakończymy. Dajemy 7/10.

MŁYN I KRZYŻ (2011)
Jeden z filmów, którego nie ogląda się dla fabuły, ale dla wrażeń wizualnych – mamy tu do czynienia ze sprowadzeniem scenografii do „czystej formy”, gdzie każdy kolejny kadr odgrywa rolę udzielnego dzieła sztuki. Jest to więc forma opowiadania o sztuce bliska Dziewczynie z perłą i Tulipanowej gorączce, ale bardziej wysublimowana i radykalna. No i super, że to dzieło Polaka. Dajemy mocne 6/10. Może nawet 6,5/10.

DUCHY GOI (2006)
Dobry film, naszym zdaniem, charakteryzuje się tym , że trudno o nim zapomnieć i tkwi w trzewiach widza niczym Achillesowa włócznia w bebechach Hektora. Duchy Goi trochę grają na uczuciach widza, pozostawiając go z jednoczesnym uczuciem obrzydzenia, litości i podziwu, trudno powiedzieć dla kogo, reżysera (Miloša Formana), czy aktorów (zwłaszcza okropnego, czyli bardzo dobrego Javiera Bardem, Stellana Skarsgårda czy Natalie Portman). Goia i jego malarstwo jest tutaj tłem, a głównym bohaterem staje się przedmiot zainteresowań malarza, a więc sytuacja polityczna w Hiszpanii u schyłku XVIII wieku. Film oczywiście polecamy, aczkolwiek ostrzegamy, że jest ciężki jak kula armatnia. Nasza ocena: 8/10.

PAN TURNER (2014)
Mamy wrażenie, że reżyser Mike Leigh postawił przed sobą dwa zadania: opowiedzenie ciekawej historii życiorysu Turnera oraz stworzenia filmu w stylu Dziewczyny z perłą, a więc skupionego na stronie wizualnej, która ma nawiązywać do ouvre głównego bohatera. Wyszło to dość dobrze, aczkolwiek zastanawiamy się czy obsadzenie Timothy’ego Spalla w głównej roli było dobrym zabiegiem, bo człek ten jest szpetny, że aż trudno patrzeć (bez obrazy), co w połączeniu z ordynarnością jego zachowania (oczywiście celową) czasem odbiera widzowi przyjemność oglądania. Bez obrazy. Na szczęście zdjęcia, kostiumy i scenografia na najwyższym poziomie. Oceniamy na 6/10.

JAŚ FASOLA: NADCIĄGA TOTALNY KATAKLIZM (1997)
Trudno nam uwierzyć, aby ktoś jeszcze nie widział totalnego kataklizmu Jasia Fasoli, jednak na wszelki wypadek poświęcimy mu parę linijek, zwłaszcza, że tak trafnie opisał stereotyp pracy historyka sztuki, którego głównym zajęciem jest „siedzenie i patrzenie na obrazy”. Film opowiada historię pracownika ekspozycji muzeum, który zbiegiem kilku nieszczęśliwych okoliczności zostaje uznany za profesora historii sztuki, znawcę malarstwa nowoczesnego,
mającego uświetnić swoją osobą otwarcie ekspozycji z obrazem Whistlera.
Oczywiście zaangażowanie Jasia Fasoli w tak poważne przedsięwzięcie kończy się w najgorszy możliwy sposób, choć wrodzona pomysłowość ratuje go, jak zwykle, z opresji. Jednym z wątków filmu jest przyjaźń głównego bohatera z jednym z pracowników wizytowanego przezeń muzeum, co spycha całość w stronę kina familijnego – naszym zdaniem z dobrym skutkiem. 7/10

ZŁOTA DAMA (2015)
Film opowiada prawdziwą historię walki, jaką stoczyła prawowita spadkobierczyni tytułowego obrazu Klimta z państwem austriackim o odzyskanie swojej własności. Trudno jednoznacznie ocenić to dzieło; z jednej strony scenariusz jest ciekawy, porusza też wiele wątków bardzo rzadko podejmowanych w wysokobudżetowych produkcjach, jak np. wojenne dzieje bogatych Żydów (zwykle w filmach pojawiają się Żydzi ubodzy), czy kwestie przywłaszczania sobie przez władze państwowe prywatnej własności obywateli. Z drugiej strony jednak całość została zagrana najwyżej poprawnie (nie to, żebyśmy mieli coś do Ryana Raynoldsa czy Helen Mirren), a irytujące niezdecydowanie głównej bohaterki, czy dziury fabularne (co się stało z jej mężem?) pozostają w niełaskawej pamięci. Dajemy mu 6,5/10.

MODIGLIANI, PASJA TWORZENIA (2004)
Film bardziej niż na samej sztuce skupia się co prawda na perypetiach miłosnych „Dodiego” i pięknej Jeanne Hébuterne, jednak równocześnie daje także wgląd w barwny świat paryskiej bohemy artystycznej początku XX wieku. Mocnym punktem jest tutaj Andy Garcia, który bardzo się stara i momentami jest przeuroczy, aczkolwiek całego filmu, tchnącego nieco kiczem i wionącego sandałem kina klasy B (no, może A-), w pojedynkę nie jest niestety w stanie uratować. 5,5/10

FILARY ZIEMI (2010)
W ostatnich latach seriale przejęły znaczną część kinowej produkcji tak, że trudno już pisać o filmie bez konieczności oceny produkcji odcinkowych. Filary ziemi, chociaż powstały już ponad dekadę temu i składają się bodaj z ośmiu zaledwie odcinków, nadal nie zostały przez nas do końca obejrzane. Być może ma to związek z tematyką, bo całość kręci się wokół budowy wczesnogotyckiej, angielskiej katedry, a jak wiadomo katedry budowano niekiedy i 100 lat. W każdym razie wydaje się na razie, że jest to, jak się spodziewaliśmy, produkcja prima sort. Wstępnie dajemy więc 8/10.

Jeśli chodzi o ranking najczęściej podejmowanych w filmach tematów historyczno-sztucznych, zdecydowanie króluje tu żywot van Gogha. Sprawa jego gwałtownego usposobienia, przykrego bytowania na tym łez padole oraz niewyjaśnionej śmierci została w tych dziełach przewalcowana na wszystkie możliwe sposoby tak, że obejrzawszy je widz staje się absolutnym znawcą wszystkiego co śmierdzi olejem, terpentyną i gwieździstą nocą.
PASJA ŻYCIA (1956)
Kino powojenne rządzi się własną specyfiką i trudno je oceniać z punktu widzenia współczesnego bagażu wizualnego. W powojennej grze aktorskiej czuć nadal wielką teatralność tragedii greckiej (następuje tu też pojedynek wielkich ról Kirka Douglasa i Anthony’ego Quinna – chyba nierozstrzygnięty), a sposób narracji może się wydawać trochę rozwlekły. Mimo wszystko Pasja życia jest niewątpliwym klasykiem, przede wszystkim dlatego, że celująco pokazała trudny charakter Van Gogha, jego życiowe dramaty, brak zrozumienia wśród ówczesnych. Widać tutaj także wczesne stadia rozwoju estetyki „malarskiego” kadru, naśladującego dzieła artysty. Najbardziej podobała nam się fizjonomia Kirka Douglasa, która momentami, jak się zdawało, odzwierciedlała oryginal w skali 1:1. Dajemy zatem 7/10.

VINCENT I THEO (1990)
Film Roberta Altmana był chyba najciekawszym ze wszystkich nakręconych o Van Goghu.
Na swój sposób klimatyczny ale nie wywichnięty w stronę przesadnego artyzmu, wsparty na dodatek doskonałą muzyką Gabriela Yareda (naszego, nawiasem mówiąc, ulubionego kompozytora muzyki filmowej). Film koncentruje się na skomplikowanych braterskich relacjach van Goghów, ukazanych przez pryzmat ich osobistych doświadczeń. Trzeba też oddać Timowi Rothowi, że doskonale sprawdził się jako Vincent (także wizualnie!). Dajemy 8/10.

VAN GOGH. U BRAM WIECZNOŚCI (2018)
Trochę się namęczyliśmy, żeby znaleźć i obejrzeć ten film, ponieważ nie trafił na stałe do dystrybucji, mimo że grał w nim m. in. Daniel Defoe. Po obejrzeniu wiemy dlaczego nie trafił do dystrybucji; zmęczenie, które czuliśmy wobec wysiłków poszukiwania było niczym w porównaniu z wysiłkami oglądania. Jest to dzieło par excellence artystowskie, nawet nie eksperymentalne, po prostu artystowskie. Reżyser widocznie silił się na oryginalność stąd (chyba?) dziwne zabiegi z kamerą (np. machanie nią na lewo i prawo, a później ni z gruchy ni z pietruchy kładzenie na ziemi), idiotyczne ujęcia (np. kilkuminutowe śledzenie marszu van Gogha) i tym podobne ”awangardowe”.
Być może nie znamy się na sztuce filmowej, ale tak czy inaczej polecamy ten film tylko w ramach ćwiczenia cierpliwości. 3/10

VINCENT VAN GOGH MALOWANE SŁOWAMI (2010)
Film w naszym odczuciu trochę eksperymentalny, w którym wszystkie dialogi programowo składają się wyłącznie z słów, które rzeczywiście padły z ust, lub raczej wyszły spod ręki samego van Gogha (oparte na jego listach do brata). W sumie ciekawa próba fabularyzacji dokumentu, abstrahując może od tego, że w artystę wcielił się Benedict Cumberbatch, który mniej więcej tak pasował do tej roli, jak Degas do baletu. Bez wątpienia bardziej przypominał Pana Kleksa Fronczewskiego niż van Gogha. 6/10

TWÓJ VINCENT (2017)
Znany zapewne państwu film polsko-brytyjskiej produkcji, pokazujący, że eksperymentalna wizja artystyczna nie musi wcale iść w kierunku artystowskim. Bardzo przyjemny wizualnie i interesujący fabularnie, opowiada, nie bez zacięcia detektywistycznego, historię życia i śmierci van Gogha.
Dodatkową zaletą filmu jest ścieżka dźwiękowa. Całość wyceniamy na kwotę 8/10
